niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział IV


Świątynia, teraz jej ruiny, były monumentalne, przytłaczające, a pod osłoną nocy - przerażające. W powietrzu unosił się swąd spalonych ciał, śmierci i zgnilizny. Piękne kolumny, które niegdyś dodawały miejscu powagi i piękna, teraz rzucały mroczne cienie na gruzy, po których szły Astila i Derana. Przyjście tutaj nie było dobrym pomysłem. Astili wydawało się, że słyszy krzyki, przerażone głosy dzieci, które zapędzone w róg mają tylko jedno wyjście - zginąć z ręki bezlitosnych żołnierzy - klonów, wykonujących najbardziej niesprawiedliwy i okrutny rozkaz w całym swoim istnieniu. Śmierć przytłaczała Astilę, wbijała ją w popękaną posadzkę. Kobieta całą sobą czuła cierpienie zadane w tym budynku.
- Przypomniałaś sobie cokolwiek? - szepnęła Derana.
- Nie, to był głupi pomysł. Tu jest strasznie.
- Trochę tak... nie wiedziałam, że to była taka masakra.
- Przebywanie tutaj boli. Słyszę ich głosy. Płacz mordowanych dzieci, widzę żałosne próby obrony padawanów i rycerzy. 
- Czyli jednak coś pamiętasz.
- Nie było mnie tutaj wtedy. Tego jestem pewna. W życiu bym nie uciekła. 
Skręciły na most. Ozdobne balustrady,, jak wszystko wokół, były zburzone przez wybuchy granatów, przypalone strzałami z blastera. 
- Ta droga - zaczęła nagle Astila - wiem, gdzie prowadzi. Tam są schody, na górze obradowała Najwyższa Rada Jedi. Chodź!
Astila pobiegła w stronę wejścia na schody. Były one w całkiem dobrym stanie, jakby nie wchodziły tam klony. Kobieta szybko pokonała długi, przestronny korytarz i wpadła do sali obrad. Prawie zwymiotowała widząc ciała. Ciała dzieci. Młodzików. Ze śmiertelnymi ranami zadanymi nie blasterem, a mieczem świetlnym. 
- O Matko... - do okrągłej sali wbiegła Derana. - Jak...
- To dzieci - wykrztusiła. - Miały najwyżej sześć lat.
- To nie klony. - Derana uklęknęła przy najbliższym ciele i obejrzała rany. - Te bajki o złych Jedi, które opowiadała mi mama, kiedy byłam mała, miały w sobie najwyraźniej ziarno prawdy. 
Coś w umyśle Astili zaskoczyło. Jedi, Sithowie, Ciemna i Jasna Moc. Odwieczna walka.
- Sithowie. Pojawili się podczas tej wojny. Dooku. Jego mistrz, którego nikt nie zna. Oraz zabójca walczący czerwonym ostrzem. Jakieś przebłyski wspomnień...
- Wiedziałam! - ucieszyła się Derana. - Chwila, to ty tak dyszysz?
Ucichły na chwilę, nasłuchując. Astila zaczęła słyszeć odległe łkanie dochodzące z sąsiedniej sali. 
Przeszły tam, jak najszybciej, przeciskając się przez do połowy zawalone przejście. Pod ścianą leżała mała, najwyżej czteroletnia dziewczynka. Jej nogi były całkowicie zawalone częścią ściany, która odłamała się w wyniku wybuchu. Dziecko było prawie martwe. To cud, że udało jej się przeżyć te kilka dni od momentu wykonania Rozkazu 66.
Derana natychmiast do niej podeszła i wyjęła z torby butelkę z wodą. Dziewczynka otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Udało jej się tylko wydać z siebie niezrozumiały charkot. Zakrztusiła się krwią. Woda nie była już potrzebna. Dziecko wyzionęło ducha na oczach kobiet. 
- Biedna... to niesamowite i straszne, że zdołała przeżyć tak długo. Musiała bardzo cierpieć.
Nagle coś zapiszczało. Astila wyjęła z kieszeni w tunice dziecka mały datapad. Ekran jarzył się błękitem.
- Wiadomość do Roy Kai, wychowanki Jedi Shadday Potkin. Przekazana tajnym kanałem Świątyni - oznajmił mechaniczny głos, po chwili zastąpiony innym. Przyjemniejszym, bardziej ludzkim. - Tutaj Shadday. Roy, jeśli żyjesz, przyleć tam, gdzie się urodziłaś. Będę tam na ciebie czekać. - wiadomość się urwała. 
- To musi być pułapka - stwierdziła Derana.
- Ale to nasz jedyny trop.
- Przecież nie mamy pojęcia, skąd ta mała pochodzi.
- Nie wiemy, ale możemy sprawdzić. Chodź za mną.
Astila zamknęła oczy dziewczynki i wstała.
- Mam nadzieję, że moja pamięć mnie nie myli - dodała tylko.
Wybiegła z pomieszczenia. Pokonała kilka pięter. Derana biegła tuż za nią, starając się stawiać kroki jak najciszej. Świątynia była raczej opustoszała, jak na grobowiec przystało, ale lepiej było mieć się na baczności.
W końcu zatrzymały się w wysokiej, ogromnej bibliotece. Półki były opustoszałe, w środku nie było żadnego ciała, a zniszczenia były znikome.
- To archiwum Jedi. Teraz go nie przypomina, ale jeszcze niedawno była tu wiedza z całej galaktyki. Przynajmniej tak mi się wydaje. A tam - wskazała na panel na środku pomieszczenia - jest coś o wiele ważniejszego.
Podeszły do urządzenia. Działało. Astila zamknęła oczy i instynktownie zaczęła dotykać kolejnych ikon. 
- Właśnie wpisałaś poprawne hasło - poinformowała ją Derana.
Astila nie była zdziwiona. Była przekonana, ze da radę to zrobić, skoro była kiedyś Jedi.
Otworzyła oczy. Dane nie zostały usunięte. Było tam wszystko. 
- Czekaj, skoro mamy dostęp do danych, musimy wyszukac ciebie - powiedziała Derana i szybko wprowadziła w wyszukiwarkę nazwisko Astili.
Ekran na chwilę zgasł, po czym znów rozbłysnął niebieskim światłem. Na ekranie pojawiło się zdjęcie małej Astili i niewielka tabela.
- Astila Vano, dwadzieścia lat. Urodzona na Telos IV. Zabrana do świątyni przez Polaa Suna! Znowu on. Dlatego własnie jego imię znasz - przeczytała Derana.
- Skazana na śmierć za zdradę Republiki. Wyrok wykonano na Coruscant tego samego dnia. Martwa - dokończyla Astila.
- Ciekawych rzeczy się o tobie dowiaduję - zażartowała, jakoś tak bez przkonania.
- To wiele wyjaśnia - zignorowała uwagę Zeltronki. - I przynajmniej daje mi jakieś podstawy przeszłości. 
Astila wpisała w wyszukiwarkę "Shadday Potkin". Wyświetliły się trzy wyniki. Zainteresowana, jej mistrz oraz uczennica. Astila kliknęła w tą trzecią.
- Roy Shaa'Kai. Kessel.
- Lecimy tam.
Astila nie rwała się do tego, ale chciała za wszelką cenę odnaleźć to, co straciła. Jedi na Kessel mogli jej w tym pomóc.
Ostatnie nazwisko "Polaa Sun". Jeden wynik wyszukiwania "Astila Vano". 
- Jeśli czegoś nie ma w archiwum, po prostu nie istnieje - Astila powtórzyła zasłyszane kiedyś słowa.
Usunęła historię wyszukiwanych plików. Tak na wszelki wypadek.

- Kessel tak?
Znów odwiedziły Duka w jego mieszkaniu. Siedzieli na kanapie w salonie i omawiali plan. Derana mu ufała, więc Astila również postanowiła, że nie będzie przed nim ukrywała tego, co powinien wiedzieć.
- To się świetnie składa. Przejrzałem moją długą listę znajomości, powiązałem postacie i znalazłem znajomego znajomego waszego znajomego który wie gdzie jest znajomy znajomego.
Astila przez dłuższą chwilę nie mogła się połapać w relacjach między znajomymi.
- Chcesz powiedzieć, że znasz kogoś kto wie, gdzie jest znajomy Polaa Suna?
- Dokładnie. A ten zniajomy waszej zguby na pewnio będzie wiedział wszystkio. Dlatiego radzę wam poszukać. Osoba, którą znalaźłem to mężczizna. Zabrak. Naziwa się Raen Dur i tak się składa, że mieszka na Kessel. Załatwicie dwie sprawy za jednim zamachem. To chiba sprawia, że jesteśmy kwita. 
- Będziemy kwita, jeśli nikomu się nie wygadasz, Duke.
- Zniasz mnie, nigdy nie zdradzam tajemnic moich klientów. 
- Jak zdradzisz to...
- Wim. Zabijesz mnie, spalisz moje ciało, a prochy rozsipiesz na Manaan.
- Skąd wiedziałeś, że właśnie tam?
- Znam cię dwadziścia lat - wyjaśnił, uśmiechając się do Derany przebiegle.
- Ej, to ile wy macie lat? - wykrzyknęła Astila.
- Znamy się od przedszkola. Niestety. Zawsze trafiam na nieogary psychiczne...

~*~

Nie ma to jak zapomnieć o dodaniu rozdziału xDD Miał być tydzień temu, jest dzisiaj. Nie bijcie, jestem niewinna!

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo fajny rozdział!
      Miałam nadzieję, że ta dziewczynka przeżyję. No nic.
      Moim zdaniem świetnie opisałaś pobyt w Świątyni.
      Dopiero teraz zrozumiałam, że specjalnie zmieniałaś słowa xd A już myślałam o literówkach.
      Chiba! Dwadziścia. Trochę jak babka ze wsi. xDD
      Jestem ciekawa co i kogo spotkają na Kessel.
      Z niecierpliwością czekam nn! (;
      NMBZT! C; Sue

      Usuń
    2. Ja tam nie wiem. W życiu z wieśmanami nie gadałam xDD

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie mi nie pykło, tylko blogger zjebał. Nie myl pojęć.

      Usuń
  3. SUPER MEGA! Trochę smutny, noo ale takie, też muszą być. Ja krótko bo mam obiad. fajnie sie gada na mess :*
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam. Mam wolną chwilę, więc skomentuję, bo pamiętam tą rozmowę (jakże nieoczywistą) "Lubie jak inni mi komentują" xD. Ja se siedzę bardzo daleko na obozie, a rozdział jest fajny. Uwielbiam dziwne akcenty: wim, zniasz itp. To jest słodkie ^^
    Ale no Ida, Ty męczysz małe dzieci, zła osobo! Czemu ją umarłaś? No weź, krwią? Ble. Moją krew jest niedobra (nie, żebym próbowała XDD). Dzisiaj ostatnia. Bywa. Idę wcisnąć musli z biedry, bajo ^^
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń